Wszyscy jesteśmy dzisiaj Irlandczykami.
Dzisiaj mamy czwartek, ale nie byle jaki czwartek. Otóż są dni, które po prostu przychodzą i odchodzą, ale są też takie, na które czeka się cały rok. Ja w roku mam dwa takie dni i wcale nie są to moje urodziny czy Boże Narodzenie. Mam dwa ulubione święta, które mogłabym obchodzić co miesiąc. Mówię oczywiście o Halloween i Dniu Świętego Patryka. Jedno święto jest bardzo amerykańskie, drugie zaś na wskroś irlandzkie, mimo tego nie trudno znaleźć ludzi skorych do świętowania dzisiejszego dnia. Jako, że wszyscy wiedzą, że Halloween obchodzimy 31 października, ale nie każdy pamięta, że 17 marca to właśnie Dzień Św. Patryka, postanowiłam was uświadomić.
Zacznijmy od tego kim był Święty Patryk. Otóż był on biskupem i misjonarzem, który przybył do Irlandii by nawracać pogan. Przypomina mi to trochę naszego Św. Wojciecha. Różnica polega jednak na tym, że Patryka nie zabili, a ustanowili mu święto narodowe. Duża różnica, nie? Poganie fajni ludzie byli i jak nikomu innemu ufam ich osądom. Jeżeli zabili Wojciecha, to mieli ku temu powód, a skoro Patryk stał się nawet patronem Irlandii, to coś musi być na rzeczy. Patryk był spoko gościem. Nauczał Biblii, mówi się, że zdołał nawrócić tysiące niewierzących.
Co jest symbolem Dnia Świętego Patryka? Zielona koniczyna. Nie czterolistna , ta która podobno przynosi szczęście, ale taka najzwyklejsza z trzema listkami. Według jednej z wielu wersji Święty Patryk używał jej do nauczania o trójcy świętej, taka metafora, trzy listki i trzy osoby boskie. Ma to ręce i nogi. Poza tym, sami przyznajcie, że zielona koniczyna jest pierwszą rzeczą jaka przychodzi na myśl, kiedy myślimy o Irlandii. Jeżeli pierwszą rzeczą o jakiej myślicie jest jednak U2, to na drugim miejscu i tak zapewne jest zielona koniczyna i jestem w stanie wam to wybaczyć, bo przecież każdy lubi U2.
Ogólnie rzecz biorąc jest to też święto kościelne obchodzone zarówno przez Katolików, Luteranów i Anglikanów. Ale poza kościołem jest tam wiele innych atrakcji. Zarówno w Irlandii, Wielkiej Brytanii jak i wielu innych krajach gdzie żyją Irlandczycy czy ich potomkowie organizowane są parady, marsze i różne zabawy na mieście. Napisałam, że jest to jedno z moich ulubionych świąt, bo jedną z integralnych jego części jest świętowanie. A jednak nikt nie świętuje tak jak to robią na wyspach. Myślę, że tego jednego dnia, Irlandczycy stają się głównymi utylizatorami piwa i whiskey na świecie. I to właśnie dlatego tak bardzo lubię to święto. Przyznam się, że jeżeli o alkohol chodzi, to jestem typowym Polakiem, każda okazja do wypicia jest dobra. Poza tym mam ze znajomymi taki jeden irlandzki pub, który trzyma się dłużej niż ja jestem na świecie. Na prawdę, z całego serca życzę wam żebyście znaleźli taki irlandzki pub jak ten, który jest moim ulubionym. I nie mówię tu o pseudo irlandzkich pubach, które z Irlandią mają wspólnego tylko Guinessa na liście alkoholi. Chodzi mi o taki tru irlandzki pub, gdzie można wpaść obejrzeć mecz w doborowym towarzystwie, gdzie każdy rozmawia z każdym niezależnie od tego czy się znamy, gdzie jest głośno, gdzie często na żywo posłuchać można irlandzkich muzyków i gdzie 17 marca można wyskoczyć ze znajomymi na zielone piwo. Tego wam życzę, bo odnalezienie takiego klimatu poza Wyspami może się okazać bardzo trudnym zadaniem.
No właśnie, wspomniałam o zielonym piwie. Tutaj zdania są podzielone. Są tacy, którzy uważają, że na Wyspach w Dniu Św. Patryka nie pije się zielonego piwa, a są też tacy, którzy bez niego go sobie nie wyobrażają. W zeszłym roku miałam okazję poznać czysto krwistego Irlandczyka, który obecnie mieszka w Londynie. Jest to jedna z najbardziej szalonych osób jakie w życiu dane mi było spotkać, a muszę dodać, że nie jest on wcale muzykiem, gdyż łatka „najbardziej szalona/y” zarezerwowana jest właśnie dla wszystkich muzyków jakich poznałam. Poza tym jest to typ osoby, z która nie ważne co się dzieje, zawsze ma się kontakt, nie wiem jak to możliwe, ale mimo wielu kilometrów nas dzielących kontakt nigdy się nie urywa, podczas gdy z ludźmi z liceum nie rozmawiałam od dawien dawna. To właśnie z jego pomocą rozwikłałam zagadkę zielonego piwa. Otóż faktycznie, jest ono mało irlandzkie. Mało jest tam pubów gdzie dostaniemy taki specyfik. To jeżeli chodzi o samą Irlandię. Jeżeli jednak mówimy o tym co dzieję się poza granicami tego zielonego kraju, to już inna sprawa. Zielone piwo dostaniecie w angielskich pubach, tych w Ameryce, w Polsce i założę się, że jest tak samo popularne w każdym innym kraju gdzie obchodzi się to święto. Śmieszna to sprawa z tym zielonym piwem. Oprócz pubów, w Polsce znajdziemy je w sklepach z piwami, wiecie, takimi do których wchodzisz i oczopląsu dostajesz od możliwości wyboru. Dodam też, że zielone piwo nie jest jakoś specjalnie smaczne. Ale to chyba nie o smak tu chodzi, ale tylko o ten kolor. Ten raz w roku mogę się przeboleć, bo powiem wam, że faktycznie jestem osobą, która bez zielonego piwa Dnia Św. Patryka sobie nie wyobraża.
A teraz tak trochę na poważnie. Wspomniałam na początku, że moim drugim ulubionym świętem jest Halloween. Żyjemy w Polsce, zacofanym mentalnie kraju, gdzie każdego roku leci mnóstwo hejtów, że jest to święto Satanistów i bla bla bla, wszystkie te chrześcijańskie bzdury. Jestem w stanie zrozumieć, że niektórym religiom trudno o akceptację wielu świąt, ale w naszym kraju nienawidzenie Halloween czasami przechodzi moje pojęcie. Czasami mam wrażenie, że żyjemy w jakimś zapyziałym miasteczku na końcu świata w czasach epidemii dżumy, gdzie ludzie wierzą we wszystko co im się powie.
Zauważcie jednak, że jeżeli chodzi o Dzień Świętego Patryka, mamy zupełnie inną sytuację. Nikt nie krytykuje tego święta, nikt nie straszy nas ogniem piekielnym za wypicie zielonego piwa. Jesteśmy Polakami, ale trzeba podtrzymywać święte tradycję, prawda?
Moja opinia jest bardzo prosta. Polacy nie przegapią żadnej okazji by móc się schlać. Czy wierzący, czy nie, alkohol musi być. Niech satanistyczna Ameryka spłonie, ale Świętego trzeba opić. Przeczytałam też dzisiaj inną ciekawą teorię, a mianowicie, że Dzień Św. Patryka polega na kupowaniu alkoholu sobie i piciu go dla siebie. Natomiast jeżeli o Halloween chodzi nikt nie widzi powodu dla którego miałby kupować słodycze i rozdawać je obcym dzieciom. Nie powiem... coś w tym jest, ale jednak nie tłumaczy to tego całego chrześcijańskiego hejtu.
Tak na zakończenie zadbam o estetykę dzisiejszego wpisu. Skoro Dzień Świętego Patryka jest świętem irlandzkim, pora chyba podziękować im za istnienie. Ja mam kilku swoich najulubieńszych Irlandczyków.
Zacznijmy od tego kim był Święty Patryk. Otóż był on biskupem i misjonarzem, który przybył do Irlandii by nawracać pogan. Przypomina mi to trochę naszego Św. Wojciecha. Różnica polega jednak na tym, że Patryka nie zabili, a ustanowili mu święto narodowe. Duża różnica, nie? Poganie fajni ludzie byli i jak nikomu innemu ufam ich osądom. Jeżeli zabili Wojciecha, to mieli ku temu powód, a skoro Patryk stał się nawet patronem Irlandii, to coś musi być na rzeczy. Patryk był spoko gościem. Nauczał Biblii, mówi się, że zdołał nawrócić tysiące niewierzących.
Co jest symbolem Dnia Świętego Patryka? Zielona koniczyna. Nie czterolistna , ta która podobno przynosi szczęście, ale taka najzwyklejsza z trzema listkami. Według jednej z wielu wersji Święty Patryk używał jej do nauczania o trójcy świętej, taka metafora, trzy listki i trzy osoby boskie. Ma to ręce i nogi. Poza tym, sami przyznajcie, że zielona koniczyna jest pierwszą rzeczą jaka przychodzi na myśl, kiedy myślimy o Irlandii. Jeżeli pierwszą rzeczą o jakiej myślicie jest jednak U2, to na drugim miejscu i tak zapewne jest zielona koniczyna i jestem w stanie wam to wybaczyć, bo przecież każdy lubi U2.
Ogólnie rzecz biorąc jest to też święto kościelne obchodzone zarówno przez Katolików, Luteranów i Anglikanów. Ale poza kościołem jest tam wiele innych atrakcji. Zarówno w Irlandii, Wielkiej Brytanii jak i wielu innych krajach gdzie żyją Irlandczycy czy ich potomkowie organizowane są parady, marsze i różne zabawy na mieście. Napisałam, że jest to jedno z moich ulubionych świąt, bo jedną z integralnych jego części jest świętowanie. A jednak nikt nie świętuje tak jak to robią na wyspach. Myślę, że tego jednego dnia, Irlandczycy stają się głównymi utylizatorami piwa i whiskey na świecie. I to właśnie dlatego tak bardzo lubię to święto. Przyznam się, że jeżeli o alkohol chodzi, to jestem typowym Polakiem, każda okazja do wypicia jest dobra. Poza tym mam ze znajomymi taki jeden irlandzki pub, który trzyma się dłużej niż ja jestem na świecie. Na prawdę, z całego serca życzę wam żebyście znaleźli taki irlandzki pub jak ten, który jest moim ulubionym. I nie mówię tu o pseudo irlandzkich pubach, które z Irlandią mają wspólnego tylko Guinessa na liście alkoholi. Chodzi mi o taki tru irlandzki pub, gdzie można wpaść obejrzeć mecz w doborowym towarzystwie, gdzie każdy rozmawia z każdym niezależnie od tego czy się znamy, gdzie jest głośno, gdzie często na żywo posłuchać można irlandzkich muzyków i gdzie 17 marca można wyskoczyć ze znajomymi na zielone piwo. Tego wam życzę, bo odnalezienie takiego klimatu poza Wyspami może się okazać bardzo trudnym zadaniem.
No właśnie, wspomniałam o zielonym piwie. Tutaj zdania są podzielone. Są tacy, którzy uważają, że na Wyspach w Dniu Św. Patryka nie pije się zielonego piwa, a są też tacy, którzy bez niego go sobie nie wyobrażają. W zeszłym roku miałam okazję poznać czysto krwistego Irlandczyka, który obecnie mieszka w Londynie. Jest to jedna z najbardziej szalonych osób jakie w życiu dane mi było spotkać, a muszę dodać, że nie jest on wcale muzykiem, gdyż łatka „najbardziej szalona/y” zarezerwowana jest właśnie dla wszystkich muzyków jakich poznałam. Poza tym jest to typ osoby, z która nie ważne co się dzieje, zawsze ma się kontakt, nie wiem jak to możliwe, ale mimo wielu kilometrów nas dzielących kontakt nigdy się nie urywa, podczas gdy z ludźmi z liceum nie rozmawiałam od dawien dawna. To właśnie z jego pomocą rozwikłałam zagadkę zielonego piwa. Otóż faktycznie, jest ono mało irlandzkie. Mało jest tam pubów gdzie dostaniemy taki specyfik. To jeżeli chodzi o samą Irlandię. Jeżeli jednak mówimy o tym co dzieję się poza granicami tego zielonego kraju, to już inna sprawa. Zielone piwo dostaniecie w angielskich pubach, tych w Ameryce, w Polsce i założę się, że jest tak samo popularne w każdym innym kraju gdzie obchodzi się to święto. Śmieszna to sprawa z tym zielonym piwem. Oprócz pubów, w Polsce znajdziemy je w sklepach z piwami, wiecie, takimi do których wchodzisz i oczopląsu dostajesz od możliwości wyboru. Dodam też, że zielone piwo nie jest jakoś specjalnie smaczne. Ale to chyba nie o smak tu chodzi, ale tylko o ten kolor. Ten raz w roku mogę się przeboleć, bo powiem wam, że faktycznie jestem osobą, która bez zielonego piwa Dnia Św. Patryka sobie nie wyobraża.
A teraz tak trochę na poważnie. Wspomniałam na początku, że moim drugim ulubionym świętem jest Halloween. Żyjemy w Polsce, zacofanym mentalnie kraju, gdzie każdego roku leci mnóstwo hejtów, że jest to święto Satanistów i bla bla bla, wszystkie te chrześcijańskie bzdury. Jestem w stanie zrozumieć, że niektórym religiom trudno o akceptację wielu świąt, ale w naszym kraju nienawidzenie Halloween czasami przechodzi moje pojęcie. Czasami mam wrażenie, że żyjemy w jakimś zapyziałym miasteczku na końcu świata w czasach epidemii dżumy, gdzie ludzie wierzą we wszystko co im się powie.
Zauważcie jednak, że jeżeli chodzi o Dzień Świętego Patryka, mamy zupełnie inną sytuację. Nikt nie krytykuje tego święta, nikt nie straszy nas ogniem piekielnym za wypicie zielonego piwa. Jesteśmy Polakami, ale trzeba podtrzymywać święte tradycję, prawda?
Moja opinia jest bardzo prosta. Polacy nie przegapią żadnej okazji by móc się schlać. Czy wierzący, czy nie, alkohol musi być. Niech satanistyczna Ameryka spłonie, ale Świętego trzeba opić. Przeczytałam też dzisiaj inną ciekawą teorię, a mianowicie, że Dzień Św. Patryka polega na kupowaniu alkoholu sobie i piciu go dla siebie. Natomiast jeżeli o Halloween chodzi nikt nie widzi powodu dla którego miałby kupować słodycze i rozdawać je obcym dzieciom. Nie powiem... coś w tym jest, ale jednak nie tłumaczy to tego całego chrześcijańskiego hejtu.
Tak na zakończenie zadbam o estetykę dzisiejszego wpisu. Skoro Dzień Świętego Patryka jest świętem irlandzkim, pora chyba podziękować im za istnienie. Ja mam kilku swoich najulubieńszych Irlandczyków.
Cillian „rozbiegane oczy psychopaty” Murphy
Temu panu dziękuję za to, że jest. Nie ma drugiego mężczyzny na tym świecie, do którego w całości należałoby moje serce. No i dziękuję też za kreację Thomasa Shelbiego w Peaky Blinders, bo w garniturze mu dobrze.
Domhnall Gleeson
Jemu dziękuję za typowo irlandzką, rudą czuprynę. Ostatnio głośno się o nim zrobiło i bardzo mnie to cieszy. Ten pan to przepis na gwarantowaną nominację do Oscara.
Colin „bad boy” Farell
Nie wiem za co mam mu podziękować, on jest po prostu idealny, chyba każdy to dostrzega. Wzdycham od czasów wczesnych nastoletnich.
Jonathan „bądź moim mężem” Rhys- Meyers
Ja wiem, że wy widzicie w nim Henryka VIII, ale nie ja. Ja widzę w nim tylko i wyłącznie Briana Slade'a. Z glamem mu do twarzy. Ładnie gra, ładnie wygląda no i jak śpiewa!
Paul „Bono” Hewson
Mężczyzna o złotym sercu. Chciałabym podziękować za to, że mogę kochać go miłością platoniczną od lat szczenięcych. No i za to, że nieważne jak bardzo zmienia się mój gust muzyczny, to U2 zawsze znajduje się bardzo wysoko w moich muzycznych aspiracjach.
To wszystko jeżeli chodzi o moje fangirlowanie. Na koniec powiem wam jeszcze tylko, że jeżeli nie spędzacie tego dnia ze znojomymi i zielonym piwem, a samotnie przed telewizorem czy komputerem, to proponuje mały seansik. Są dwa filmy, które nadają się na dzisiejszy dzień: Święci z Bostonu i Święci z Bostonu 2. Tym co już go widzieli mówię w ramach przypomnienia, a tym co muszą to jeszcze nadrobić, polecam zrobić to właśnie dzisiaj, a obiecuję, że ze śmiechu polecą wam dzisiaj łzy.
Bo może Sean Patrick Flannery i Norman Reedus nie są wyspiarzami, ale bracia MacManus to już co innego.
Komentarze
Prześlij komentarz